Po prawie 2 latach od pierwszej rundy MmC ever w Białej Podlaskiej i po pierwszej tegorocznej rundzie zaliczonej z „kapcia” w końcu wróciłem na lotnisko w Białej Podlaskiej jako uczestnik rundy MmC.
Fuck yeah!
Biała to takie drugie Debrzno.
A może Debrzno to druga Biała?
Nieważne.
Było idealnie i to jest ważne.
Trasa w pytę długa, szerokość głównego pasa umożliwiająca jednoczesne lądowanie obok siebie szesnastu F-16, albo czterech 747, albo tak przynajmniej wygląda, wykorzystana w całości. Może trochę za dużo opon, bo były momenty, że układały się w nieczytelną, na początku, mozaikę, ale przynajmniej człowiek uczył się też czytania i zapamiętywania.
„Pierwsza w prawo na pasie z lekką szykaną, potem do lewej na pełnej…”
Wypowiadane szybko w myślach, bo pilota brak, z sercem walącym, z potem skraplającym się wszędzie. Tym bardziej, że czas odpoczynku pomiędzy przejazdami w sesji – znikomy. Na zewnątrz 30 stopni, w samochodzie pewnie 35, jak nie więcej.
Nawadnianie, co przejazd parę łyków wody, najwyżej trzeba będzie się w wysikać w krzakach.
Potem się okazuje, że przez cały dzień w ToiToiu cały jeden raz zaliczony.
Czyli i tak wody za mało.
Sesje treningowe zlatują szybciutko, wszystko idzie gładko, aż do przerwy obiadowej – po raz pierwszy w historii MmC przydaje się karetka.
Sesje mierzone start.
Mój pierwszy przejazd zaczyna się o 15tej.
W radiu leci PR III (tak, wciąż słucham) i audycja z muzyką filmową. Zaczyna się od muzyki z Gwiezdnych Wojen, odpalam na maxa i żałuję, że wciąż nie zainwestowałem w dobre audio. Flaga, ruszam, pedał w podłoge i napieram. Pierwsze zakręty jakoś idą, ale po nawrocie pod las zdaję sobie sprawę z tego, że na tym fragmencie jechałem na podstawie feedbacku z przednich opon.
A dokładniej – ich piszczeniu.
Którego przy Gwiezdnych Wojnach nic a nic nie słychać.
To tylko pierwszy z faili tego dnia.
Czego się nauczyłem:
1. przed początkiem przejazdu – skup się.
2. kamerę do onboardów włącz i zapomnij. Jeśli Twoja kamera nie potrafi nagrać całej sesji – zmień ją, albo nie nagrywaj. Ewentualnie – miej pilota.
3. nie puszczaj sobie muzyki zagłuszającej piszczenie opon. To część informacji zwrotnej.
4. jeśli uważasz, że w połowie przejazdu mogą Ci się przydać okulary przeciwsłoneczne, bo słońce jest już nisko – załóż je na początku przejazdu.
5. Skup się. Miej przed oczami trasę, zanim dostaniesz pozwolenie na wjazd na tor. Olej wszystkie inne bodźce.
Nigdy wcześniej nie dostałem tak bezpośredniej lekcji pokory związanej ze skupieniem. Niewątpliwie, masa opon po drodze przed oczami wymusiła takie skupienie. Nisko zawieszone słońce nie pomagało. Ale tak właśnie zazwyczaj jest na drodze. Masa informacji, które trzeba przesiać, niesprzyjające warunki, które trzeba okiełznać.
W pigułce.
105 kilometrów dobite do licznika „na torze”, masa przemyśleń, czasy średnie.
W klasie 1 Cygatron zajął miejsce 1, Dr. Kokon miejsce 2, Kidman miejsce 3
W klasie 2 Dr. Kokon zajął miejsce 1, Rockatansky miejsce 2, Dżunior miejsce 3
Klasa 3 tym razem była nieliczna i Himber objechał Gzy.
Dziewczyny podzieliły się miejscami następująco – Mary miejsce 1, Maja miejsce 2, Torpeda miejsce 3 (i urwany tłumik).
Z ciekawostek – 5 pierwszych miejsc w klasie 2 (1.8-2.0) zajęły NCki… Jakkolwiek Cygatron swoim gruzem NA 1.6 dałby radę znaleźć się na podium w tejże klasie. Jak on to robi?
Runda idealna, pod każdym względem.
Pogodowo, ilościowo, jakościowo.
U mnie wywalone łożysko lewego przedniego koła, Kumho na przodzie zjechane do końca, Fedki na tyle też już raczej do widzenia, prawe przednie koło wciąż hamuje nie do końca tak jak powinno, głowa lekko ćmiąca, zakwasy w łapach.
Ale wracałem z uśmiechem na paszczy.
Teraz czas na tor Poznań.
Nie mogę się doczekać.
P.S. jadąc na stację po okulary przeciwsłoneczne spotkałem gościa, który zapytał się, co się dzieje (pewnie widział inne MXy). Po krótkiej opowieści z pewnym smutkiem stwierdził – „kurde, tutaj to tak raz na miesiąc się coś dzieje”.
Taki potencjał nie wykorzystany… A konkurencja się robi. Tor Łódź, Słomczyn, nagle się okazuje, że wokół Wawy jest gdzie jeździć…
Relacja video
P.P.S.
Na koniec szpiegowskie nagranie Dr. Kokona
I pierwsze w historii MmC zaręczyny na torze!
zdaje sie ze oswiadczyny a nie zareczyny. Ale whatever – bylo mega 😉
Przepraszam, ale ja się nie znam, się jeno oświadczałem, a że przyjęte, to myślałem, że i zaręczyłem. Ale to było 3 lata temu…