Mazda Max5 Cup – z czym to się je?
Puchar organizowany jest przez holenderską DNRT (Dutch National Racing Team), klub zrzeszający ponad 900 kierowców wyścigowych. Wyścigi organizowane są pod hasłem: „Normal cars, normal people, normal budget”. Ja bym dodał do tego: and lots of fun!
W cupie jeździ się pierwszą generacją Mazdy MX-5 NA z silnikami 1.6 litra w wersji wyścigowej osiągającymi ok 130KM, 15KM ponad serię. Za każdy nadmiarowy KM ponad 130 dodawana jest kara wagowa 7.5kg. Wszystkie samochody na początku sezonu mierzy się na hamowni po czym silnik, dolot oraz ECU są plombowane. Po samym wyścigu samochody są ważone, z kierowcą minimalna waga powinna wynosić 960kg.
Postarano się aby szanse były równe i stawka wyrównana i to się sprawdza. Niezależnie od prezentowanego tempa zawsze będzie ktoś z kim można powalczyć bok w bok.
Oschersleben 25-26 Wrzesień 2015
Harmonogram tym razem był inny niż zwykle gdzie sprinty MaX5 cup odbywają się jednego dnia. Praktycznie cała stawka przybyła do Niemiec, gdzie puchar nie gościł już od wielu lat i większość zawodników toru nie znała.
Dzień pierwszy: practice, kwalifikacje i I wyścig.
Dzień drugi: II i III wyścig. Do kolejnego wyścigu start z pozycji zajętej w poprzednim.
Sesja treningowa nie zaczęła się pomyślnie. Wyciek płynu z tłoczka hamulcowego na pierwszym okrążeniu to niedobra wiadomość. Obyło się bez wypadku ale sesja przepadła.
Dopiero w kwalifikacjach zacząłem poznawać samochód. I tu pierwsza niespodzianka, samochód prowadził się zupełnie inaczej od mojej NB, którą znam na wylot z poznańskich track day’ów (Tor Poznań Track Day). Zawieszenie GAZ z regulacją, ostre nastawy geometrii, brak stabilizatora z tyłu aby wiskotyczny LSD szybciej łapał przyczepność na wyjściach z zakrętów i Toyo R1R. Trzymało się to asfaltu jak dzikie.
Na 5 bądź 6 okrążeniu kwalifikacji przepuściłem grupkę szybkich zawodników i w głowie przebił mi się ambitny pomysł, żeby za nimi pojechać. Zbyt ambitny. Na najszybszym i najtrudniejszym zakręcie toru zwanym triple apex pojechałem jak moi poprzednicy bez hamowania na wejściu. Jednak podczas gdy inni na wejściu gazu nie odpuszczali ja gaz odjąłem. Spowodowało to, że auto tak ochoczo w zakręt się wkręciło, że uciekł mi tył, wyleciałem bokiem w trawę i zatrzymałem się w żwirze. Było za szybko i zbyt wcześnie na takie próby.
Po wyciągnięciu ciągnikiem ze żwiru przejechałem jeszcze trzy mierzone kółka z czego ostatnie było najszybsze. Do najszybszego zawodnika straciłem nieco ponad 4s. Starczyło to zaledwie na 4 miejsce od końca. Pierwsza połowa stawki zmieściła się w niecałych 3s.
Przed pierwszym wyścigiem sędziowie zgodzili się abym pojechał dodatkową sesję treningową z klasą biorącą udział w niedzielnym wyścigu 24h. Była to bardzo potrzebna sesja ze względu na dodatkowy czas, kiedy bardziej na spokojnie, bez myślenia o czasach, mogłem się wjeździć w samochód.
Start do pierwszego wyścigu nie należał do udanych – spadłem na przedostatnią pozycję. Przez większość wyścigu walczyłem z zawodnikiem przede mną aby w końcówce dokonać pierwszego w cupie wyprzedzania. W międzyczasie paru zawodników spadło za naszą walczącą dwójkę po wypadnięciu z toru. W rezultacie pierwszy wyścig ukończony na 22 pozycji z 27 startujących.
Ciekawostką jest, że pierwsza połowa stawki uzyskała swoje najlepsze okrążenia w przedziale niecałych 2s od najszybszego zawodnika w wyścigu. Stawka więc była bardzo zwarta, każdy niezależnie od zajmowanej pozycji miał kogoś obok siebie. Do rzadkości wcale nie należały pojedynki 3 a nawet 4 wide.
W drugim wyścigu straciłem pozycję już przed startem przez złe ustawienie się na polu startowym – błąd nowicjusza. Na końcu prostej po starcie strata kolejnych dwóch pozycji ale potem trzy wyprzedzania na torze pozwoliły odzyskać pozycję ze startu. Finisz na 22 pozycji ale satysfakcja nie do przecenienia. Najszybsze kółko z wyścigu i jak się okazało moje najlepsze w ogóle było niecałe 4s wolniejsze od najszybszego okrążenia weekendu.
Trzeci wyścig to najlepszy start bez utraty pozycji i bardzo ciasna, fajna walka o wejście do drugiej dziesiątki. Niestety na drugim kółku znowu awaria układu hamulcowego. Na szczęście skończyło się niegroźnym wjechaniem w tył przeciwnikowi w końcówce dohamowania z prostej startowej i zbitym reflektorze.
Mazdy startujące w pucharze, jak każde auto, mają swoje tajemnice, które trzeba poznać i nauczyć się z nimi obchodzić. Np. mimo podsterowności i sporej przyczepności tyłu na wyjściu z zakrętów dyfer LSD nie jest w stanie przenieść momentu na wewnętrzne koło, które zaczyna buksować. Trzeba skompensować to odpowiednio opóźniając wejście i spłaszczając wyjście z zakrętu i modulować z wyczuciem gazem, aby zminimalizować efekt.
Coś co uświadomiłem sobie dopiero zakończeniu ścigania i poradach od kierowcy którego poszedłem przeprosić za wjechanie w tył. Atmosfera była więc dość wyluzowana i przyjemna.
Największą satysfakcję przyniosły jednak czyste manewry wyprzedzania i świadomość że udało się zapanować nad emocjami podczas licznych pojedynków bok w bok.
Liczę na kolejne starty i dalszą naukę w przyszłym sezonie 2016.