Starty w wyścigach nie są łatwe, przed i w trakcie zawodów przez głowę przebiega wiele myśli i emocji.
Po pierwsze nie rozbić się, bo nie starczy funduszy na kolejne starty.
Druga rzecz to jak najlepiej poznać auto i tor, poprawiać swoją jazdę z kółka na kółko, z wyścigu na wyścig, z sezonu na sezon.
Trzecia rzecz to wygrać z przeciwnikiem – zawsze gdzieś w głowie siedzi ten wewnętrzny głos ambicji, który przypomina jak ważne dla naszego ego jest, by być lepszym od tego drugiego. Popycha on ostatecznie do przekraczania granic, czasem wbrew rozsądkowi i zasadom fair play.
Sztuka w tym całym szaleństwie, to zapanować nad tymi emocjami, skupić się na jeździe i czerpać z niej i walki z innymi zawodnikami jak najwięcej przyjemności. Odłożyć na bok myśli o wygrywaniu a cieszyć z tego naprawdę optymalnie przejechanego na granicy (własnych możliwości) trudnego zakrętu, wyczucia balansu auta, czystego manewru wyprzedzania lub skutecznej obrony pozycji, nowego PB. To jest pierwsze i najważniejsze zwycięstwo, które można odnieść a dobre wyniki, jeśli przyjdą, są efektem ubocznym całej tej zabawy.
Czym jest hobby, które nie daje frajdy a zamiast tego przynosi same frustracje i stres?
Tym także mogą stać się amatorskie wyścigi – niespełnionymi ambicjami. Wtedy nawet zwycięstwo nie daje radości, bo zaraz potrzebujesz kolejnego. Pasja powoli może się wypalić, frustracja zacząć dominować.
Zrozumienie tego zajęło mi naprawdę dużo czasu i wymagało spojrzenia z dalszej perspektywy. Po kilku latach spędzonych w wirtualnym świecie wyścigów z ogromną presją wywieraną na sobie i nieosiągalnym celem zdobycia najwyższych tytułów w iRacing zrobiłem sobie dłuższą przerwę. To była sroga lekcja pokory. Moje pierwsze starty w Mazda MaX5 cup w ostatni weekend były taką powtórką z tej lekcji.
Jednak pasja zawsze powraca.
Teraz przyszedł czas najzwyczajniej cieszyć się tym co się lubi robić bez wielkiej presji na wynik. Walka ze sobą jednak wciąż trwa, głos wewnętrzny nie ucichł. Oczywiście, że nierozłączną częścią tej zabawy jest rywalizacja, bo inaczej po co się ścigać i nikt nie zaprzeczy, że nie chciałby wygrać. Klucz to znaleźć w tym wszystkim dla siebie odpowiednią równowagę. A jak tylko ściganie przestanie znowu cieszyć, to odpuścić i nie psuć innym zabawy.
Jeśli po wyścigu na którymkolwiek stopniu podium widać zawodników bez uśmiechu na twarzy lub odwracających się do siebie plecami, to znaczy że coś jest grubo nie tak.
Zgadnijcie, kto jest moim ulubionym zawodnikiem w F1?