#BackOnTrack w trzecią niedzielę października, 110 km zrobione po Ułężu. Taki powrót do korzeni.
Spostrzeżenia:
1. Niesamowite, jak w przeciągu 10 lat z prawie 3 godzin dojazdu (kto pamięta zebrania na Orlenie na wylocie o 6.30?) zrobiła się godzina (bez speedowania).
2. Dobry pomysł na przypomnienie sobie fury po 2 latach bez toru.
Pierwszy raz jednak zdałem sobie sprawę z tego, że wewnętrzne zakręty idealnie szkolą do np. ucieczki w mieście (zakręt 90 stopni bez pola na błąd).
3. Bardzo szybko ustawiona trasa, do tego latana w obie strony.
Pierwszy raz miałem z tym do czynienia i muszę przyznać, że pierwszy raz doceniłem czterotłoczek z Merca na przedniej osi, bo jak się zorientowałem, że lecę nie tą stroną szykany z beczek, no to byłem przekonany, że „It’s over man”, ale R1R na przodzie trzymały grip, a hamulce hamowały i koniec końców – wszedłem w szykanę z właściwej strony.
4. Damn, RSR rządzi.
Dzik w wersji domowej 3 lata jeździł (albo bardziej – stał) na R1R na obu osiach. R1R są fajnie uniwersalne, ale… Tył nie oddaje tak przewidywalnie jak RSR.
Najpierw założyłem RSRy w wersji „na dobicie”, potem takie w lepszym stanie.
I combo Toyo R1R z przodu i Federal RSR z tył – spisywał się znakomicie. Przewidywalnie.
To jak RSR uprzedza o tym, co zaraz się wydarzy, czy jest już w uślizgu tylko trochę czy bardzo…. Vs. R1R… to różnica taka jak pomiędzy rozmową z przyjacielem (Jednorożec) o intymnych sprawach, a z przygodnie poznaną osobą, która nagle krzyczy „Nie Tam!”.
5. Bodźcowanie
Kto zaczynał swoje latanie od Ułęża, innych torów lotniskowych – wie o co chodzi.
No nie ma tego na „normalnych” torach.
6. Cokolwiek tam się dalej wydarzy z Dzik vs. Torowanie, to pewnie na Ułęż na razie nie wrócim.
Job is done, it was fun.
Problemy zostały wyeksponowane (coś stuka, coś puka) i hvatit.
7. Mindset/stan umysłu
Najwięcej pracy nad głową.