Swoją przygodę z upalaniem Miaty zacząłem w lipcu 2016 na track day na torze Jastrząb. Wtedy podjąłem decyzję, że chcę z Pioruna zrobić auto, które umożliwi mi bezpieczną rywalizację o czas na torze. Budżety, wydarzenia, terminy, decyzje – myślę, że mogę powiedzieć, że w ciągu tego roku osiągnąłem cel stworzenia Pioruna 2.0 – zawierającego niezbędne modfikacje bezpieczeństwa (rollbar, kubeł z szelkami), konstrukcji i zawieszenia (amortyzatory, sprężyny, doorbary) oraz opon. To właśnie dlatego Biała Podlaska na zawsze będzie miała dla mnie specjalne znaczenie – jako miejsce, gdzie całość miała po raz pierwszy zagrać razem podczas rundy Miata Challenge.
Niniejszym postem chciałbym zachęcić wszystkich zaczynających swoją przygodę z amatorskim sportem motorowym – do ciągłego, świadomego rozwoju.
PS. Z góry przepraszam za używanie jedynie buziek 🙂 i ;). Nie zawsze wiem, gdzie jest ten panel gdzie jest tona innych emotikonek 😉
Miata Challenge 2017 – Przed Białą
Przed Białą w tym roku brałem udział w pierwszych dwóch rundach Miata Challenge – na Silesia Ring i Motopark Ułęż. Runda w Białej Podlaskiej miała przede wszystkim pozwolić zapomnieć o tym, że postanowiłem odpuścić Rundę III – Debrzno 🙂 Chciałem dojechać nie na ostatnią chwilę i jeździć w miarę wypoczętym i wyspanym – w przeciwieństwie do Poznania 2016 i tegorocznej Silesii – gdy za każdym razem docierałem 15 minut przed odprawą po nieprzespanej nocy spędzonej na przygotowywaniu auta.
Wyglądało na to, że tym razem uda się pojawić na porannym briefingu w miarę wypoczętym – tym bardziej, że Ola była chętna mi towarzyszyć i postanowiliśmy przyjechać we trójkę razem z małym Adasiem już w piątek. No ale jak… we dwójkę z dzieckiem w Maździe MX-5? Noo… oczywiście, że nie 🙂 Pioruna do Białej zaprowadził Adama “Ciupas”. I na doprowadzeniu do Białej nie poprzestał… ale o tym dalej.
Aeroklub Biała Podlaska – “Dzień dobry!”
Wjazd na teren Aeroklubu Biała Podlaska wita nas rozjazdem na skraju lasu. W lewo, czy w prawo? Szybkie spojrzenie na FB i post Arturo Tiburona z lokalizacją punktu zbiórki. W tył zwrot – nie ta droga 🙂 Na miejsce zbiórki wjeżdżamy pod prąd jeszcze niaktywnej, ale już ustawionej trasy; czarny safety car “Martini” wyrusza z linii start meta, najprawdopodobniej na jeden z ostatnich przejazdów kontrolnych. Jest bardzo ciepło, ale spokojnie. W parku maszyn, Ola zauważa Pioruna – to Twój, ma numer 52! Propsy dla Oli 🙂 Parkujemy obok naszej zguby. Wszędzie widzę znajome, ale niekoniecznie poznane twarze. Witam się z Adamem, z którym będę współdzielił Pioruna podczas tej rundy 🙂
Zakładamy Piorunowi na przód koła z dojeżdżonymi oponami Kumho. Ciśnienie w dół na 1.8. Piorun przyjechał na Federalach, ale postanowiliśmy z Adamem najpierw rozpoznać tor na teoretycznie słabszych oponach z przodu – aby oszczędzić nowe gumy, które zaliczyły dopiero jeden track day.
Jakoś zdążyłem na sesję zapoznawczą.
Pierwsze wrażenia z przebiegu konfiguracji
Chyba zapomniałem przekręcić ustawienie amortyzatorów i pływam sobie jak rybka. No nic, poprawi się na kolejną sesję. Auto jest podsterowne. Być może dlatego, że z tyłu mam nowiutkie Federale 205/50/15@15×7/ET25, a z przodu kończące się Kumho 195/50/15@15@6/ET45..
Ktokolwiek projektował wyjście na pas startowy…czy naprawdę nie dam rady go wziąć węziej? Wyrzuca mnie cały czas na zewnętrzną. Ale nic, może tak ma być. Tak jak na wyjściu na pas startowy na ostatnim Ułężu, tylko tutaj nie podbija auta tak, jakby zaraz miało wystartować niczym prawdziwy samolot 😉 Danillo ewidentnie bierze ten zakręt ciaśniej, a czy później się zrównujemy przed wejściem w szybki prawy prowadzący do trójkowego lewego – raczej nie. Ale ciaśniej nie dam rady – czuję, że powinienem wykorzystać cały tor. W najgorszym razie będę mógł sobie tłumaczyć, że mniej zużyłem hamulce 😉
Ten zakręt na końcu pasa startowego jakoś tak biorę zachowawczo. Próbuję trailbraking, ale nie na granicy. Kolejna sekcja szykan wygląda na ciekawą, a po niej znowu mega podsterowny dwójkowy lewy i kolejna krótka prosta.
Na końcu tej prostej jest ciekawa sekwencja lewy-prawy. Lewy bardzo mi się podoba. Ma niewidoczny wierzchołek. A ostatnia prosta… poproszę o wyrzutnię rakiet i mogę omijać te rozstawione w pościgu za mną kolczugi 😉 Betonowa szachownica. Ale kępki trawy wystające spomiędzy płyt jakoś niespecjalnie dają się we znaki podczas rozpędzania przed ostatnim dohamowaniem. Szukam, gdzie zacząć.
Po dwóch sesjach już wiem. Dalej mijamy punkt start-meta. Tam nieco zbyt zachowawczo. Później wyjście na pierwszą prostą. Jakoś niezbyt dobrze tam się składam. Dalej wolna sekcja z dohamowaniem z dotejporyniepamiętamktórejliniitrawy przed wierzchołkiem z opon. Wyjście z sekcji i…
TEN ZAKRĘT! Szybki lewy, przed wejściem w który upewniasz się, czy samochód ekipy Race Day stoi stosownie daleko… Wchodzę w niego z każdą sesją coraz lepiej. Wiem, że 115-120km/h jest w nim do osiągnięcia. Slow-in, fast-out. Dodaję gazu dobrych kilka metrów przed wierzchołkiem, tak jak nauczył instruktor na Poznaniu. Raz podczas wyjścia wyjeżdżam jedną osią na trawę, ale na prostych kołach auto bez problemu wraca na tor. Jedynie fakt zabrudzenia trawą opon prawej osi przypomina, że trzeba wolniej wejść w zakręt prowadzący na pas startowy.
Biała jest mega.
Ferdki 4×4
W środku dnia podejmujemy z Adamem TĘ DECYZJĘ. Zakładamy na przód nowe Ferdki z oryginalnego kompletu – tego samego, z którego pochodzi tył. Offset i szerokość kół z przodu i tyłu zaczynają sobie w końcu odpowiadać. Czy to ma jakieś znaczenie? Ma? Nie ma? Srub radius? Co Ty nie powiesz? Największe dohamowanie okrążenia zdaje się to potwierdzać. Nie wiem, jak bardzo identyczne ustawienie twardości udało mi się ustawić pomiędzy lewym i prawym przednim amortyzatorem, niemniej jednak, po ataku na heble auto zaczyna ewidentnie tańczyć i muszę dyrdać kierownicą żeby je ustabilizować przed wejściem w prawy z punktem pomiaru czasu. ET wynosi 25, fabryczne 45. Srub radius: dodatni (+). No ale niestabilność w jednym punkcie toru to chyba nie koniec świata?
Pewnie, że nie!
Auto staje się mniej podsterowne, niż było wcześniej. Niby nie wszędzie tyle mniej, jak się tego spodziewałem, ale w niektórych miejscach zaczyna zarzucać tyłem. Czuć, że jeździ się szybciej. A może coraz lepiej znam tor.
Może jedno i drugie. Zaczynam czuć, że całe okrążenie mi “się skleja”. Przed ostatnią sesją zajmuję 6 pozycję w klasie NB 1.8 + NC 2.0 z wynikiem około 148.6s.
Ostatnia sesja
Sprawdzam ciśnienie w oponach. Przód 2.0 bar, tył 2.6 bar… to już wiem, dlaczego miejscami zarzuca tyłem. Koryguję cały set na 1.8 bar.
Nie zdążyłem jeszcze podjechać pod namiot startowy, a do samochodu już podchodzi Rafał. Rockatansky – jak się później dowiaduję 🙂 Po pierwszym kółku, zaczynam słuchać uwag.
Mój ulubiony lewy spróbuję brać bez dohamowania.Już wcześniej próbowałem je redukować do zera, jednak bez hamowania atakowałem tylko gdy przez nieudane wyjście z pierwszej gumowej sekcji moja prędkość przed wejściem była nieoptymalna. Teraz atakuję pełną parą. Zapominam o dodaniu gazu przed wierzchołkiem, bo myślę nad tym, czy uda mi się zmieścić w obrębie betonowych płyt po jego przekroczeniu 😉 Auto składa się w zakręt i Ferdki łapią delikatny uślizg. Kontruję, auto zwalnia za wierzchołkiem i mam jeszcze rezerwę co najmniej metra do krawędzi płyty.
Można więcej, ale ja cieszę się jak dziecko z tego co mam. Wypuszczam do krawędzi. Wejście na pas startowy biorę szeroko – środkowa (druga) gumowa sekcja jest już w miarę opanowana, za to udaje mi się zyskać 10 km/h na wyjściu z szykany przed “Najszybszym” 🙂
Mam w niego wchodzić bez hamowania. Pierwsza próba owocuje spaleniem prawego wejścia w pierwszą gumową szykanę. Później lepiej się ustawiam i ląduję bliżej lewej. Drugą gumową szykanę w tej sekcji mam brać bez hamowania i z gazem. Próbuję i mieszczę się. Łapię spory uślizg na wyjściu, ale udaje się opanować auto i w miarę ustawić do wejścia w dwójkowy lewy prowadzący do ostatniej szykany przed betonowo-trawiastą prostą.
W prawy po najmocniejszym dohamowaniu z ostaniej prostej wchodzę na trójce, wypuszczając auto szerzej i tnąc wierzchołek. Na koniec swojego ostatniego okrążenia pomiarowego dnia udaje mi się w miarę zadowalająco przejechać tę sekcję aż do wyjścia na pierwszą prostą.
Wynik po ostatniej sesji ulega poprawie o 1.6 sekundy.
Dzięki, Biała!
Na rozdaniu nagród zostaję uhonorowany nagrodą specjalną za strącenie największej liczby pachołków i przestrzelenie największej ilości szykan. Dwa razy przestrzeliłem szykanę w pierwszej gumowej sekcji – emocje towarzyszące poprawianiu czasów spowodowały, że zapominałem na której linii zacząć hamowanie 😉 Co do słupków… zderzak dostał za swoje, ale i tak miał być malowany, więc jakoś to przełykam.
Auto nie zjadło nic oleju Liqui Moly 10W60. Klocki jeszcze są.
Ciupas, Rockatansky – special thanks 🙂
Do zobaczenia na kolejnym evencie!
2 thoughts on “Booschie @ MC 2017 Biała Podlaska – Relacja”