Gdyby to był po prostu jakiś nudny subkompakt, mógłbym podać kilka suchych faktów, takich jak przyspieszenie, zużycie paliwa czy rozmiar bagażnika, dodać informacje o wersjach wyposażenia i uznać sprawę za załatwioną. Z MX-5tką jest zupełnie inaczej – wszystko sprowadza się do tego jakie emocje wywołuje ten samochód. Tak naprawdę chodzi o to, jak się go doświadcza i czy kierowcy podoba się to doświadczenie czy też nie, całkowicie subiektywnie. Oczywiście, można również poświęcić chwilę na rozważania co do rozmiaru bagażnika, ale wydaje się to raczej drugorzędne.
Samochód
Po dosyć długich podchodach, w końcu udało mi się dostać w swoje ręce najmłodszego członka miatowej rodziny, czyli MX-5 ND RF. Wersja ta jako taka nie jest pierwszą próbą zbudowania fabrycznego fastbacka na bazie Miaty, ale na pewno ma szansę stać się najbardziej wielkoseryjny. Bryła fastbacka kryje w sobie dodatkową niespodziankę: tak naprawdę jest to targa, z automatycznie otwieraną środkową sekcją dachu, przy czym mechanizm jest podobny jak w NC PRHT.
W ramach testu otrzymałem najwyższą wersję sprzedawaną w Polsce, czyli SkyFreedom, w kolorze Meteor Gray z paroma akcesoryjnymi dodatkami – między innymi ze sportowym wydechem.
Stanowisko testowe
Dostałem samochód na trochę ponad 2 dni, więc najbardziej oczywistym scenariuszem było pokręcić się trochę po centrum Warszawy, przejechać parę tras w obrębie miasta i uznać zabawę za zakończoną. Jednak ten samochód wymaga zdecydowanie bardziej uczciwego podejścia do tematu, w związku z tym wybrałem jedyną poprawną opcję – zabranie Mazdy w rejon krętych lokalnych dróg.
Padło na okolice Wałbrzycha, które oferują fantastyczne trasy (i niestety również pełen przekrój jakości nawierzchni). Oczywiście musiałem tam dotrzeć i wrócić do Warszawy, więc stosunek nudnych kilometrów (autostrady) do ciekawych (zakręty) był trochę inny niż bym sobie tego życzył… jednak zwiedzanie lokalnych dróg było wystarczającą nagrodą.
Plusy dodatnie
Przede wszystkim – to jest miata. Jest dokładnie taka, jak można oczekiwać – zwinna, zachęcająca do wzięcia na maksa kolejnego zakrętu i angażująca. W czasie weekendu przejechałem prawie 300 km krętych dróg i uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kluczowym wrażeniem jakie wyniosłem z tych kilometrów to lekkość samochodu, szczególnie w porównaniu do NCka. Nic dziwnego, Mazda naprawdę przyłożyła się do zredukowania nadmiernej wagi, urywając gramy tu i tam.
Kolejną rzeczą, której nie sposób nie docenić, jest znakomita skrzynia biegów. Gdy tylko się akurat nie rozsypuje, jest precyzyjna, z krótkim skokiem i łatwa w operowaniu. Oczywiście nie oznacza to, że straciła ten uwielbiany przeze mnie mechaniczny charakter, który znam ze wszystkich poprzednich generacji. Ponownie – jest tak bardzo miatowa jak się tego można spodziewać.
Następnym tematem jest silnik, który wręcz zaskakuje elastycznością. W połączeniu z niską wagą, w codziennej jeździe nie trzeba zbyt często odwiedzać wysokich obrotów (kogo ja oszukuję…) aby poruszać się sprawnie. Dodatkowo, spalanie jest relatywnie niskie, zwłaszcza w porównaniu z NC 2.0. Ideał? Niby tak, ale jest jeden drobiazg, do którego jeszcze wrócę.
W NC-ku nie mogę przestać narzekać na jakość materiałów użytych do wykończenia wnętrza, które nawet w porównaniu do tych z NA i NB wydają się byle jakie i łatwe do uszkodzenia. W ND widać na tym polu zasadniczą zmianę, chociaż nie jest to cały czas premium i po niecałych 5000 km na liczniku widać już pierwsze ślady zużycia wnętrza.
W końcu w tej generacji MX-5 zagościł XXI wiek w postaci różnorodnych elektronicznych gadżetów (przynajmniej w najwyższej wersji) takich jak: automatyczne i adaptacyjne światła (które czasem potrafią lekko się pogubić), ostrzeganie o samochodzie w martwym punkcie, fotochromatyczne lusterko wsteczne czy nowoczesny system infotainment.
Plusy ujemne
Niestety samochodowi dość daleko do bycia ideałem na kołach. Zacznijmy od czegoś co jest bardzo subiektywne, czyli od wyglądu. Zdecydowanie podoba mi się linia boczna, z wyglądem przodu mogę się pogodzić, natomiast wciąż nie mogę zrozumieć jak Mazda mogła uznać, że taki tył jest w porządku… zwłaszcza jeśli spojrzy się na niedawno udostępnione zdjęcia pokazujące proces designu ND, gdzie widać ile lepszych alternatyw po prostu przepadło. I ten nieurodziwy tył jest jeszcze podkreślony przez węższą partię stałego dachu.
Jeśli chodzi o jeżdżenie samochodem, są tak naprawdę dwie rzeczy, które są dla mnie problemem. Pierwsza z nich to elektryczne wspomaganie. Może to moja indywidualna preferencja, ale zdecydowanie lubię czuć pewien mechaniczny opór na kierownicy. W RF wspomaganie czasem jest na tyle silne, że ma się poczucie braku kontaktu przednich kół z nawierzchnią, a nie tego oczekiwałbym po lekkim, sportowym samochodzie. Drugą rzeczą jest charakterystyka silnika. Wspominałem już, że względnie podoba mi się przebieg momentu, natomiast to, co jest rozczarowujące to punkt, gdzie dostępna jest maksymalna moc i użyteczny zakres obrotów. Czuję się wręcz okradziony z około 1000 rpm w stosunku do poprzednich generacji. W dwulitrowym silniku ogranicznik jest w okolicy 6500 obrotów, a tak naprawdę nie byłoby różnicy, gdyby był przy 5500. Prawie jak w dieslu.
Jeszcze słówko o akcesoryjnym “sportowym” wydechu – jeśli zapłaciłbym za niego z własnej kieszeni, właśnie kopałbym się w kostkę. Nie wiem, czy wydech daje cokolwiek jeśli chodzi o osiągi (zakładam, że nie), ale nie daje wiele, jeśli chodzi o wrażenia akustyczne.
Przechodząc do czystej praktyczności samochodu – jest to pierwsza MX-5, w której miałem problem ze spakowaniem się na weekend. Bynajmniej nie z powodu wielkości bagażnika, a jedynie dlatego, ze otwór bagażnika jest bardzo mały – subiektywnie najmniejszy z wszystkich generacji. To co jeszcze pogarsza sprawę, to fakt, że w kabinie brak sensownych schowków. Schowek pasażera został zlikwidowany aby odzyskać trochę miejsca na nogi i nie ma czegoś, co mogłoby go zastąpić. W kwestii przestrzeni na nogi – moja pasażerka narzekała, że jest go mało, szczególnie, jeśli spróbuje się upchnąć pod nogami to, co nie weszło do bagażnika.
Na koniec, system infotainment może być z naszego wieku, ale jest dosyć nieintuicyjny i powolny. To co jeszcze pogarsza sprawę, to sposób w jaki działa ekran dotykowy, a działa tak, że na początku myślałem, że “dotyku” w ogóle nie ma. Otóż jest – może to intencjonalne, ale przestaje działać całkiem często i pozostaje jedynie używać gałki na tunelu środkowym do nawigowania po systemie.
Ostateczna porażka
Zapewne trudno nie zauważyć, że właściwie nie wspomniałem jeszcze o składanym dachu i zapewniam, że jest ku temu dobry powód. Pod wieloma względami dach jest wspaniały: w końcu nie trzeba wydawać dodatkowo 1200 zł za przyjemność składania i rozkładania dachu w czasie jazdy, całość operacji jest rzeczywiście obsługiwana jednym przełącznikiem, złożenie lub rozłożenie trwa poniżej 15 sekund. Ponadto, dostajemy materiałową podsufitkę i elektrykę okien, która uchyla i przymyka okna w czasie operowania dachem. No i samo składanie dachu – jest to prawdziwa uczta dla oka.
Konstrukcja dachu ma też parę wad: ślepe okienka i wynikąjacy z tego szeroki tylny słupek, który powodował, że przez cały weekend miałem wrażenie, że mam samochód po prawej i lekko z tyłu. Oprócz tego uszczelki dachu zaczynają gwizdać, gdy tylko pojawi się jakikolwiek wiatr.
Ale nie to jest najgorsze… najgorsze jest to, że jeśli zdecydujemy się jeździć z otwartym dachem, tylny pałąk jest po prostu niemożliwie głośny. Przy mniej więcej 70 km/h hałas jest irytujący, a powyżej 110 robi się po prostu nie do zniesienia. Szczerze mówiąc RF to pierwsza MX-5, którą wolałem jeździć z zamkniętym dachem.
Do brzegu
Podsumowując, jeśli ktoś szuka kieszonkowego fastbacka, który prowadzi się jak Miata, nie ma co szukać dalej, zwłaszcza, że na rynku nie ma specjalnej konkurencji w tym segmencie. Jeśli natomiast ktoś zakłada, że będzie robił dłuższe (i szybsze) wycieczki z otwartym dachem, powinien zdecydowanie przemyśleć softtop lub NC-ka PRHT. Jeśli natomiast mam opisać swoje własne subiektywne wrażenia… uświadomiłem sobie, że mam słabość do każdej nieparzystej generacji MX-5, więc pomimo tego, że doceniam postęp jaki Mazda zrobiła konstruując ND, jeszcze przez jakiś czas zostaję z NC i czekam na piątą generację.
Podziękowania
- Mazda Nivette za udostępnienie samochodu już po 5 miesiącach upartego drążenia tematu z mojej strony
- Iwonie za spowodowanie, że wycieczka była jeszcze fajniejsza, zrobienie części zdjęć i dzielne wytrzymywanie ciśnięcia po zakrętach
- Agroturystyka Bella & Bert – jest to świetny i spokojny punkt wypadowy do wycieczek w okolicach Wałbrzycha
One thought on “Roadster Failure lub jak nie pokochałem najnowszej Miaty”