Wyrazów. W sobotę byłem znowu dzieciakiem. Na dodatek poszedłem na najlepsze podwórko w okolicy, na którym były najlepsze zabawki świata. Dawno nie bawiłem się mazdą tak dobrze, jak na Wyrazowie.
Dokładnie 5 lipca zapytałem na facebookowej grupie kierowców startujących w MMC czy ktoś by nie chciał się wybrać na luźny trening, bez pomiaru czasu, najlepiej z nastawieniem na naukę brania zakrętów bardziej bokiem. Odzew był obiecujący, więc po zebraniu mocnych deklaracji zabukowałem termin i wysłałem przelew. Beng, jedziemy!
Równo miesiąc i jeden dzień później byliśmy na miejscu. Frekwencja z różnych względów sprawiła, że bawiliśmy się w mocno kameralnym gronie. Niektórzy mieli znakomity plan wytargania silnika na dzień przed imprezą:
inni czekali na rozmnożenie się swoich rodzin, jeszcze inni pewnie cieszyli się urlopem. Finalnie pod Częstochową pojawiło się 7 MX5 i jedna Subaru Impreza. W sam raz na grilla.
To była moja pierwsza wizyta na tym obiekcie. Pierwsze wrażenie? Tor (będę używał tego słowa, mimo że jest to mocno na wyrost) współgrał swoim charakterem z pogodą i moim skillem w utrzymywaniu poślizgu. Było zimno, szaro i deszczowo i nic nie wskazywało na to, żeby miało być fajnie. Generalnie nic tylko wbić ręce w kieszenie i zastanawiać się, czy nie lepiej było pospać chwilę dłużej. Kto zna obiekt, niech skroluje dalej. Kto nigdy tam nie był, ten niech popatrzy na te finezyjne wyrypy. Społeczność rallycrossowa upalająca na Słomczynie narzeka, że po wyasfaltowaniu toru nie będą mieli gdzie jeździć. Zapraszam na Wyrazów.
Szczególnie, że jeden z fajniejszych zakrętów był wyjęty z użytkowania – tak, przez ten słup. Częstochowa ma jakąś słabość do wież chyba.
W miarę jak szedłem nitką toru zaczynała pojawiać się jakaś drobna ekscytacja. Ogarnijcie tę sekwencję:
Później zaczęli się zjeżdżać ludzie i zrobiło się jakoś raźniej. Jak na podwórku między szarymi blokami. Wiadomo, samemu głupio jest rzucać kamieniami w śmietnik, nie? No właśnie. Chwilę pomarudziliśmy, pośmialiśmy się z łódzkiej ekipy, która dzień wcześniej pisała, że będzie o 10, po czym rano wysłała lakoniczną, acz wiele mówiącą wiadomość: „O 11”, i wzięliśmy się do roboty. Podnośnik pod wahacz, tyłek w górę, zmieniamy koła i jedziemy.
Do tej pory jeździłem mazdą głównie do pracy. Czasami na wakacje, w Bieszczady, częściej chyba na Mazury. Sporadycznie po bułki i na imprezy, na których liczył się czas przejazdu. We wszystkich tych przypadkach sprawa jest prosta – im więcej przyczepności, tym generalnie lepiej. Na Wyrazowie po raz pierwszy w mojej prawie 6-letniej przygodnie z MX-5 liczyć miał się poślizg. W sumie to niesamowite, że przez tyle lat, przez 4 sezony MMC, w czasach absolutnej dominacji driftu w kulturze samochodowej, dopiero teraz pojechałem się ślizgać. Taki stary, a taki głupi.
Wspomniałem, że do tej pory grip był najwazniejszy. Do tego stopnia weszło mi to w głowę, że na początku dosyć dziwnie się czułem za kierownicą. Trochę tak, jak wskakuje się do wody, albo zaczyna robić coś, co wymaga ubabrania jeśli nie całego siebie, to przynajmniej rąk po łokcie. Na początku trzeba przełamać barierę. Za dzieciaka tak miałem ze skakaniem z wysokości (bo wysoko), łażeniem po drzewach (bo wysoko, bo ciuchy się drą i brudzą), pływaniem właśnie, itd. Ale kiedy już przełamiesz barierę… Wtedy bawisz się do zmroku, kiedy mama woła na kolację. Tak dosyć zniecierpliwiona, bo wołanie na obiad olałeś 😉
To jest raw footage z moich kilku ostatnich przejazdów. Za kilka dni pojawi się tu zdecydowanie lepszy materiał 😉
Paweł Trela ze mnie żaden, ale dawno się tak dobrze nie bawiłem mazdą. Na Poznaniu było super, byłem pod wielkim wrażeniem i strasznie chcę tam wrócić, ale to jednak coś innego. Tutaj po dniu jazdy (a zrobiłem jakieś 140km) bolały mnie ramiona od kręcenia kierownicą, na barku do dzisiaj mam siniaka od kubła (pewnie jest za wąski), a mimo to chciałem jeździć dalej – to była czysta głupawka, śmiech i frajda z notorycznych spinów i wizyt w zielonym. O takich właśnie:
Jeśli brakuje wam w imprezach, na które jeździcie, tego luzu i wygłupów, które pamiętacie sprzed 3 lat z Lublina czy Biłgoraju, to wiecie o czym mówię.
Tak właśnie było na Wyrazowie. Keep miata fun!
ps. Na koniec standardowe podziękowania dla Michała, który turlał się z nami pojemnym dizelkiem pełnym opon, a na 5 minut przed powrotem naprawiał czujnik położenia wału. Piątka!
pare fotek z imprezy:
https://goo.gl/photos/9bFtPySnPrRpEx99A
i jeszcze pare filmow:
https://www.youtube.com/watch?v=Pgl-WKK8eZU
https://www.youtube.com/watch?v=QblRWWH-J-k
https://www.youtube.com/watch?v=jzarmjXPsiE
https://www.youtube.com/watch?v=n9CzMjcw2Js