Szał na Gwiezdne Wojny trwa… spoilery gonią spoilery, a teorie spiskowe mówią, że Endor to tak naprawdę Ziemia.
Kiedy ostatnio oglądałem Gwiezdne Wojny, z racji artretyzmu dalej zwanymi SW, miałem lat kilka. Nie liczę nowszej trylogii … traktuję ją jako pewną porażkę, z którą nauczyłem się żyć, tak samo jak z tematami politycznymi przy wigilijnym stole.
Wtedy kręciły mnie pioruny, podnoszenie przedmiotów umysłem (z pomocą ręki) i – naturalnie – miecze świetlne. Fanem nadal jestem, fanatykiem nie byłem nigdy. Zaciekawiony poszedłem na premierę ze świadomością, że już nie jestem adresatem filmu. Bo ni miecze, mind tricks czy ręcznie asystowana telekineza mnie nie rusza już. W sumie, jakby się zastanowić, to ja nie machałem nigdy mieczem w dzieciństwie. Jakby się nad tym zastanowić, to ja wolałem latać…
Książek nie czytałem, gry przechodziłem raz.
W grze Star Wars: The Old Republic (MMORPG) grałem Łowcą Nagród ze względu na jego statek.
Slave I to arcydzieło, a B-Wing to jeden z moich ulubionych statków z SW.
W X-Winga grałem jak głupi … w TIE Fightera również, ale to możliwość polataniem koreliańskim frachtowcem w X-Wing Alliance sprawiała mi największą radość.
To był chyba pierwszy pojazd który pokochałem. Nie za kształt, ni parametry, ale za więź jaką był w stanie osiągnąć ze swoim właścicielem. Warto w tym momencie zaznaczyć, że u mnie w domu poszanowanie przedmiotów wynikało z ich niewielkiej dostępności na rynku. Nie wyssałem z mlekiem matki miłości do motoryzacji, a ojciec nie zaraził mnie bakcylem spalin … ale tankować Dużego Fiata na CPN’ie po staniu w wielogodzinnych kolejkach na szczęście pozwalał.
Po obejrzeniu najnowszych SW zdałem sobie sprawę, że to właśnie Han Solo i jego frachtowiec (zwany także najszybszą kupą złomu w Galaktyce) pokazali mi jak piękna może być więź między człowiekiem, a ukochaną maszyną. Tak … to właśnie Harrison Ford nauczył mnie kochać samochody. Bo ja zawsze chciałem mieć takiego Sokoła Millenium… a że marzenia się spełniają w troszkę innej formie, niż pierwotnie zakładamy, chyba każdy mężczyzna będący w poważnym związku już zdał sobie z tego sprawę.