Kameleon/Siódmy – kolejna Lifted Miata w Polsce

Pierwszy tysiąc kilometrów w lifted Miata za mną.

Wiedząc, że następny miesiąc przestoi, a potem mamy pewne plany wakacyjne z nim związane, starałem się przez niespełna tydzień spróbować wszelkiego rodzaju przewidzianego przez nas sposobu użytkowania.

Od trasy, przez slow road, zwykłe daily, turystykę szutrowo-polną, na lekkim piachowym upalaniu kończąc. A właściwie – rozpoczynając, bo od tego zaczęliśmy z Pepegiem przy odbiorze Liftu z jego Top Down Motors.

Było też tak:

https://www.instagram.com/p/By49vEqDt-G/?utm_source=ig_web_button_share_sheet

Poniżej garść spostrzeżeń, bez szczególnej kolejności:

1. Pierwsze wrażenie.

Choć już przecież spędziłem rok temu półtora dnia z Liftem Śluby – jedyna w zasadzie różnica to Torsen vs. zaspawany dyfer – to było to na tyle dawno, że wsiadałem jak świeżak. A przepraszam, po 300 kilometrowej trasie w Dziku.

„Jak cywilizowane to auto jest.”

Aż popełniłem taki wpis na FB:

„Jeny, jaki ten samochód jest pełen sprzeczności pozornych.
Ale po dniu pełnym przygód doszedłem do tego, czemu ta sprzeczność jest pozorna.

Otóż widząc coś starego podniesionego, na wielkich oponach, masz w głowie terenówki z lat 80tych, oparte o baardzo stare (z dzisiejszej perspektywy) zawieszenia, typu resory piórowe, kolumny McPhersona, itp.

I o ile MX-5 wersja NA czy NB technologicznie mocno ustępują swoim młodszym wersjom – NC i ND – też na polu zawieszenia, nie zmienia to jednego.

To wciąż jest zawieszenie oparte na podwójnym wahaczu. Ta wielka, jak na MX-5, opona wciąż pracuje na drodze w optymalnej pozycji. TO co widać na zewnątrz kompletnie nie pasuje do odczuć ze środka.

Oczywiście, jeśli przesiada się człowiek z MX-5 wersja półtorówka, to ma się wrażenie jechania czymś na balonach, czemu kompletnie nie można zaufać.

To zaufanie budujesz po drodze. Na tyle, że wyprzedzając pod górę wysadzasz w kosmos chłodnicę.

Tu uwaga – tak w zasadzie to w sumie 19 letnią chłodnicę można by wymienić dla spokoju ducha od razu. Jakoś w natłoku zmian wymskło nam się.

A teraz moje dłonie wciąż śmierdzą płynem chłodniczym.

Ale to nie ważne.

Ważne te pierwsze momenty, pierwsze wjechanie w trawę powyżej maski, pierwsze owady próbujące zaadoptować się do nowej sytuacji, pierwsze strzepywanie w kij wielkiego pająka spod lusterka i zielonej gąsienicy z ramienia, pierwszy podjazd pod górką, zakończony nie podjechaniem, pierwszy zaliczony i pierwszy zakończony coś jakby wklejką. Tzn. zawieszeniem się na krawędzi górki.

I pierwszy raz w deszczu, kiedy tradycyjnie póki nie ma zlewki – jedziesz bez dachu. I nawet da się, tylko deszcz przez LEDbar zawija trochę do środka i lusterko i telefon są mokre, a Ty dostajesz coś jak moisturizing. Co przy lekko zjaranej twarzy w sumie witasz z ulgą.

I pierwszy kiedy widzisz jak koleś z Audi kręci Cię telefonem. (a umówmy się, głównie o to chodziło,w końcu ) w deszczu. Bez dachu.

I ten w którym zjeżdżasz gdzie chcesz, nie zastanawiając się, czy przejedziesz i nie chodzi o jazdę tzw . kozą.

Kurde, ale jestem rozdarty.

P.S. LEDbar testowany wczoraj w nocy zrobił coś dziwnego.

Wyłączył noc.”

Przy okazji zdałem sobie sprawę z tego, jak Dzik, jako rzeczona półtorówka, odszedł od serii. Choć zawieszenie BC Racing w ustawieniu miękkim daje dużo komfortu, to jednak pozostałe elementy odstają. Najlepsze jest to, że ja już tego nie widzę/nie czuję.

#protip – jeśli góra chłodnicy wygląda jak sprażony słońcem plastik (jest wypłowiała) – warto dla bezpieczeństwa ją wymienić. Mina gościa, którego mijałem w momencie jej dość widowiskowego rozszczelnienia musiała być bezcenna…

Chłodnica Boom Boom

Przetestowane zabezpieczenie zamka. Tak, wybuchająca chłodnica otworzyła maskę, na szczęście zabezpieczenie zadziałało.

2. HANKOOK DYNAPRO AT-M RF10 100T są cichsze w trasie od Toyo R1R!

I całkiem dobrze kleją na suchym!

Na mokrym jeszcze testowane ostrożnie.

Na pewno rozbryzgują wodę inaczej i przy 60km/h wjechawszy w kałużę odczułem jaki opór taki rozmiar stawia, to raz, dwa, aquaplanning nie zaskoczył, ale miałem nadzieję, że taki bieżnik przedrze się przez wodę. Widać niska masa w Lifted Miata akurat w tym przypadku nie pomaga.

Poza tym całkiem nieźle sprawują się w terenie, pchają samochód do przodu w przeróżnych warunkach, chętnie glebę gryzą.

Czasem aż za chętnie. Tylko trzeba się nauczyć jeździć.

3. Przy okazji wycieczki do Bronka po chłodnicę – zaliczone Śladem Wierzb 12.

Ok, zaliczone 2/3 trasy, widząc nadchodzącą burzę zrezygnowałem z jechania solo pozostałą częścią trasy.

Z offroadowego wyposażenia miałem przy sobie tylko górskie buty.

Trasa ta jednak pokazała mi, że na ten moment najbardziej pasują mi klimaty lekko offroadowej turystyki. Połączenie szutrów i asfaltów (nawet z okazjonalnymi zakrętami) na ten moment podchodzi najbardziej.

Sama trasa bardzo przyjemna, jakkolwiek ten moment, gdy jedziesz wzdłuż płotu, w trawie zasłaniającej kompletnie widoczność, a tu nagle rozlega się huk wystrzału, połączony z tym wszystkimi artykułami o myśliwych mylących wszystko i wszystkich z dzikami – cóż, długo nie zapomnę.

Dopiero po chwili doszedłem do wniosku, po regularności wystrzałów, że to raczej była jakaś maszyna do odstraszania ptaków w sadzie.

#protip – Jak jedziesz sam, to nie używaj tego samego urządzenia do nawigacji i zdjęć.

Upierdliwe na maxa. 

Śladem Wierzb 12.0 – sprawdziłem, polecam.

4. Kontakt z przyrodą.

Dawno nie czułem się tak blisko przyrody, jak po wyjeździe z trasy Śladem Wierzb.

Pozyskane w tym czasie tony nasion dały znać o sobie dopiero potem, przy okazji włączenia dmuchawy… 

Pająki wyłaziły zewsząd, a usunięcie nasion traw wymagało więcej czasu pracy z odkurzaczem, niż własnoręczna wymiana chłodnicy.

Aha, jeśli odkryjecie w sobie uczulenie na trawy, to pamiętajcie, aby przed wyprawą w teren wziąć coś przeciwalergicznego.

Jakiś rodzaj filtra przeciwpyłkowego, choćby przysłowiowa pończocha, chyba się przyda w każdej lifted Miata.

Lifted Miata – nie dla alergików.

5. Wiatr.

Jedyny minus ledbara – wieje jak cholera, w porównaniu do „serii” nawet bez windszota.

Co śmieszne, w deszczu zawija krople na lusterko wsteczne, mi serwując jedynie przyjemną lekką bryzkę (po dniu na słońcu spędzonym, było to nawet całkiem miłe).

Jak wiadomo, fabryczny windszot na niewiele się zdaje, więc wraz z rollbarem zawita jakiś porządniejszy (czytaj – większy) wiatrołap. Jeszcze nie mam koncepcji. 

Ale nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zdjąć.

LedBar – ma tę moc. A tym Polonezem jeździł Stig.

6. Uwaga.

Kombinacja koloru i modu sprawia, że czasem ktoś zwróci uwagę. Ale raczej nie liczyłbym na udany podryw na mieście, chyba że w Waszym typie są offroadowcy, albo kolesie którzy coś z motoryzacją kumają.

Ale.

Tu przedziwność.

Dziewczynom kolor się podoba.

Nie łączą „kameleona” z kulminacją germańskiego tuningu połowy lat dwutysięcznych. Po prostu – podoba się i już.

7. Ekonomia jazdy – zaskakująco pozytywna!

Tryb mieszany – slowroad, trasa, miasto – 11 litrów na sto kilometrów.

Po części chyba wynika z tego, że jednak jeżdżę wolniej niż Dzikiem*. Z drugiej strony, na światłach nie odpuszczałem.

Wydłużone przez rozmiar opon biegi sprawiają, że dwójka staje się całkiem uniwersalnym biegiem w mieście. Ale… Skrzynia sześciobiegowa czeka na instalację 🙂 

„15 minut dłużej” bez obaw.

Jaka więc jest Lifted Miata?

Cóż. 

Póki się nie przejedziesz, to się nie dowiesz.

Dla mnie – póki co – jest za..bista.

Nie jest idealna, bo żaden samochód nie jest.

Raczej nie jest torówką, nie jest na pewno prawdziwą wyprawówką. Ale jest bardzo przyjemnym samochodem turystycznym, zaskakująco (zwłaszcza innych kierowców) dobrze trzymającym się asfaltu, na szutrach i lekkich błotach, dzięki Torsenowi, pokazującym pazurki.

Idealny samochód na wyjazd np. na Mazury, albo na „15 minut dłuższą drogę” wg. googla. Bez obaw o byle wystający korzeń. 

Co oczywiście nie oznacza, że nie należy uważać na wystające z ziemi rzeczy, jakkolwiek prześwit w tym samochodzie robi wrażenie nawet na offroadowcach.

Czy Kameleon Lifted Miata Project to projekt skończony?

W zasadzie tak.

Jeszcze tylko skrzynia biegów 6b, roll bar, bagażnik na tył, windszot, osłona silnika, snorkel, wydłużyć skok amorów…

Oh, wait…

P.S. to wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby w pewny lutowy poranek PW nie wziął MG na przejażdżkę swoim liftem. Dzięki 🙂

 

* – Dzik – Półtorówka NB 1.8 z ITB.

Related Images:

4 thoughts on “Kameleon/Siódmy – kolejna Lifted Miata w Polsce

  1. 1. Załóż filtr na wejście do wentylatora. Był kiedyś ten mod na forum by wlot w podszybiu zaślepić siateczką czy moskitierą. Zrobiłem i od tej pory zero liści z krateczek.

    2. Mojej żonie też się kolor nie podoba:D

  2. Gdzie takiego moda można zrobić w naszym pięknym kraju? Na co dzień upalam większe żelaza w terenie, myślałem w sumie o drugim aucie do domu i… może by tak przyjemne z pożytecznym ;)?

Dodaj komentarz

Top