Droga na MmC2016 #04 – runda 2 Biała Podlaska

MmC2016 runda 2 Biała PodlaskaBiała Podlaska.

(więcej zdjęć z imprez tutaj)

MmC 2016 w drugiej rundzie tego sezonu wróciło na lotnisko po roku nieobecności.

Pierwszy raz, w 2014 roku, zaciekawił, ale nie dał dostępu do całego toru. Latanie po płytach było ciekawe, ale nie dało możliwości poznania całego potencjału tego ogromnego, jak się okazało – obiektu.

Biała tym razem pokazała się w prawie całej swojej majestatycznej okazałości.

Było długo.

Było szeroko.

Było szybko.

Według relacji ustnych, 150 było na porządku dziennym. I to nawet na mokro. W zakrętach, tudzież raczej długim slalomie.

Ja tam się nie znam, ale to żółte to chyba szybko jedzie.

Ale od początku.

Runda zaczęła się od rytualnego stawiania namiotu, co w sumie o 8.30 rano nie dziwi. Stawianie namiotu odbywało się, jak na byłym wojskowym lotnisku przystało, grupowo, pogoda dopisywała, czas płynął, drewno jechało, wióry leciały od wbijania.

Pyk, pyk i była jedenasta, zaczęły się jazdy, wspaniali fryzjerzy odpalili swoje gejfony, by stronę poczynioną przez grupę kierowaną przez Nickesha otworzyć i rozpoczęło się kręcenie w prawie 6 kilometrowej pętli.

Chmury nad nami turlały się dziarsko, jakieś ciemniejsze kitrały się w rogu lotniska, ale prawie do obiadu pogoda trzymała fason.

Tuż przed zupą chmura, która do tej pory czaiła się w jednej części lotniska, zraszając z lekka tor w rogu, przemogła się wreszcie i ruszyła na nas.

Większość ludzi udała się pod namiot, pałaszować zupę i drugie, część poszła zmieniać koła, antycypując powtórkę z pierwszej rundy.

A tu – niespodzianka – im bliżej było do odpalenia przejazdów mierzonych, tym deszcz mniej padał.

Pierwsze jazdy odbywały się jeszcze na mokrej powierzchni (vide Tweety powyżej), ale z minuty na minutę nagrzany asfalt oddawał ciepło i dość szybko powracał do stanu suchego.

Sytuacja w przejazdach była coraz bardziej ciekawa. Zarówno w klasie 1, jak i 3 trwała ostra rywalizacja.

Ostateczne wyniki są intrygujące.

Oprócz Tomato, który postanowił zadekować się na pierwszym miejscu w klasie 2 – i przy 4 sekundowej różnicy na okrążeniu wydaje się być niezagrożonym na ten moment – klasa 1 i 3 wygląda rozwojowo.

U.S.U.L w klasie 1 wykręcił najszybszy czas – ostatecznie zajmując drugie miejsce, za Qbatronem, a przed Kidmanem.

Podobnie jak Luki w klasie 3, który uplasował się za Dr. Kokonem i przed Gzy.

O ile w klasie 1 od półtora sezonu rywalizacja jest na niemalże części sekund i zawsze się coś dzieje, tak pojawienie się rywala dla Dr. Kokona zapowiada dobrą zabawę na dalszych rundach w klasie Turbo.

Starzy wyjadacze zajęli pierwsze miejsca, ale czują chyba oddech na karkach…

W klasie 2,jak zwykle najliczniej obsadzonej, też w sumie się dzieje. Miejsca 2 (Webim) i 3 (Haary) oddalone były od siebie o dziesiąte sekund, a i 4 (Jarri) nie było daleko. Liczone z trzech okrążeń!

W klasie kobiet trzeba oddać szacunek Torpedzie, która swoją merlotkową NA 1.6 90KM zajęła miejsce 2, za tryumfującą Mary, ale przed Mayeczką.

Należy jednak przyznać, że objeżdżanie turbopotwora wymaga więcej niż jednego wypadu na tor i myślę, jeszcze się zdziwimy, jeśli Maya będzie dalej jechać w klasie 3.

Na koniec, podczas kwalifikacji do #FriendsOfMX5, mieliśmy nalot rodem prosto z Hitchcocka…

Który wyglądał tak:

W teście Stewarta wyłoniony został polski kandydat do następnych eliminacji – w Barcelonie. W zaciętej rywalizacji powożenia piłki tenisowej na talerzu telewizji satelitarnej wygrał opanowany do granic możliwości Gzy.

Ok, nie rozumiem, czemu kwestia Laguna Seca została rozwiązana poprzez test Stewarta. Odezwałem się do organizatora i udzieli on odpowiedzi, z nieoficjalnej rozmowy przyznaję mu jedno – niezależnie od rozwiązania, i tak nie dałoby się zadowolić wszystkich.

Myślę, że można było to rozwiązać bardziej zgodnie z duchem całej imprezy #FriendsOfMx5, ale koniec końców, i tak wychodzi na to, że do Barcelony pojedzie Tomato.

Fajnie, że geografia lotniska umożliwiła umieszczenie Rookie tuż obok głównej imprezy. Z rozmów z uczestnikami (jak i z wpisów na forum) wynika, że ćwiczenia przygotowane w tej rundzie przypadły do gustu uczestnikom, i część z nich ostrzy już zęby na wjazd na MmC.

Tutaj dygresja.

Szkoda, że brak na ten moment sensownego obiektu o parametrach takich jak Tor Lublin, który nie był tak onieśmielający jak duże obiekty i pozwalał na wczucie się w samochód osobom nie obeznanym z dużymi prędkościami. Tak udało mi się wkręcić w jeżdżenie moją partnerkę i myślę, że dla wielu osób byłby dobrym wstępem do jeżdżenia na dużych obiektach.

I dlatego tym bardziej cieszę się, że w tym roku wraca na mapę imprez Tor Biłgoraj – co prawda nie liczony w klasyfikacji MmC, ale może to i lepiej, bo bez napinki.

A w przyszłym sezonie może uda się coś na Torze Łódź zorganizować?

Tyle z relacji, takiej bardziej oficjalnej.

Dla mnie był to pierwszy raz od Xlecia klubu w Kielcach w 2013 roku, gdy nie spędziłem za kierownicą nawet sekundy.

I nie żałuję ani chwili z tego dnia.

Bombacz-Zbijacz wciąż jest nieco zahamowany i uprzedzony względem lewej strony – skutkiem czego prawą hamuje bardziej (bez politycznych podtekstów) – a i czasem ma problem z psyche i blokuje się wręcz na obrzęk.

Co na 2 rundzie MmC mogłoby doprowadzić do tragedii – Bombacza, mojej, wspólnej, a nawet ogólnej.

Było naprawdę szybko i kręto – właściwie każdy zjeżdżający z toru samochód ciągnął za sobą zapach gorących klocków hamulcowych i to pomimo temperatur nie upalnych, jak to zazwyczaj wcześniej bywało.

https://www.youtube.com/watch?v=5zyIQHI7S9g&list=PLgDIVb5ba6uh4omEMjUNN_HS9HXg9j55m – zapraszam do zapoznania się z playlistą filmów z rundy.

Mała liczebność na rundzie połączona z długością rundy sprawiła, że samochody w danej sesji jeździły prawie non stop – zrobienie 110 kilometrów nie było problemem. Co nie jest dobre dla serii, jest dobre dla uczestników, tych, którzy dotarli.

A obiekt ma jeszcze w sobie zapas.

Jeżdżąc po torze cywilowozem przy okazji kręcenia i robienia zdjęć, nie dało się nie zauważyć, że lotnisko ma jeszcze potencjał na kolejny kilometr, może półtora, trasy. Myślę, że długość pasa jest podobna do tego w Debrznie (2,5 kilometra) i tylko może po prostu brakować opon do wyznaczenia trasy. Ewentualnie może względy bezpieczeństwa nakazują pozostawienie pewnego odcinka lotniska dostępnego dla np. awaryjnego lądowania.

Jest potencjał.

Jedno, czego żałuję, to że nie pojechałem z nikim na prawym fotelu (nie licząc jednego przejazdu z Rockatanskim podczas rundy zapoznawczej).

Ale z drugiej strony – jednak nie żałuję.

Muszę przyznać, że moja odporność na jazdę na prawym przypomina sinusoidę, zaczynającą się od zera w roku 2010, kiedy to poprosiłem Anrasza, by zwolnił (na co on odrzekł, że jedzie na 50%, po czym go poprosiłem o odjęcie dodatkowych 50% z tych 50%) do momentu szczytowania gdzieś w 2014 roku, gdy jechałem na prawym w swoim własnym samochodzie, z najpierw Dr. Kokonem, a następnie Mszczyrkiem wyprawiającymi różne dziwy ze mną w roli marionetki walanej po prawej części samochodu, do dołującego w tej chwili momentu, gdy bez klatki, to nie wsiadam, a jak jest klatka to i tak nie wsiadam, bo nie chce mi się wyginać aż tak bardzo. Jakkolwiek pewnie zmieni się to, jeśli idea MMC Spec zyska na popularności – w końcu do niedawna wydawało mi się, że nie da się jeździć w kasku z zamkniętym dachem, ale impreza Mazdaspeedowa (o której niebawem) udowodniła mi, że jednak da się.

Co do klatki, to przy okazji tegoż wydzikowania w lasek…

…Witek stwierdził, iż chyba jednak klatka jest dobrą drogą rozwoju.

Słyszący to Qbatron potwierdził, że klatka zdjęła mu pewnie koło 3-4 sekund.

Nie dziwię się.

Related Images:

One thought on “Droga na MmC2016 #04 – runda 2 Biała Podlaska

Dodaj komentarz

Top