Droga na MmC #07 – runda finałowa – Tor Poznań

„No, ten to dobrze jedzie, ma potencjał.”

rzekł na imprze klubu Mazdaspeed.pl na torze w Radomiu w 2012 roku niejaki Tomasz B. znany inaczej jako Hella Flush.

Tym z potencjałem był…

Ale od początku.

Długo wyczekiwany finał czwartego (czwartego!) sezonu MiataChallenge.

Długo wyczekiwany, mimo iż nikt generalnie nie chciał, by sezon się kończył.

Bo Tor Poznań.

The Tor Poznań.

Święty Graal polskiego ściganctwa, albo inaczej.

Jedyny do tej pory prawdziwy tor wyścigowy w Polsce. 4 kilometry z hakiem szybkiego asfaltu.

Zero beczek, zero sztucznych przeszkód.

Tylko żelazo, asfalt, guma, płyny i okładziny klocków hamulcowych.

No i koniec października.

Część z nas miała okazję zaatakować Tor Poznań przy okazji imprezy klubu Mazdaspeed.pl zorganizowanej w kwietniu 2016 roku. Na osiemdziesiąt samochodów, prawie trzydzieści było, przypadkowo – MX-5.  Jakoś tak magicznie wyszło, że MXy zajęły większość z pudeł, mimo mokrej pogody. 

Po tej imprezie apetyt tylko się zaostrzył. A był to początek sezonu.

Kto mógł, skorzystał z nadarzających się okazji i odwiedził TP w międzyczasie.

Kto nie mógł – nie odwiedził.

Np. ja.

Moje pierwsze spotkanie z TP skończyło się najlepszym czasem na poziomie 2:16, zanim zaczął padać deszcz. Niezahamowany* Dzik, brak odpowiednich opon, to o ile jeszcze tory lotniskowe dają jakieś pol manewru, to Tor Poznań nie wybacza.

Nie hamujesz – nie jedziesz. Nie masz gripa – nie jedziesz.

I niestety, do końca sezonu nie udało mi się tego naprawić. Więc, gdy nieubłaganie zbliżał się termin, zadałem na grupie pytanie: „czy ktoś weźmie mnie na drugiego kierowcę?”

Okazało się, że można, nie mając jeżdżącej Mazdy, pojechać na Tor Poznań, dzięki uprzejmości dobrych ludzi. 

Do Poznania pojechałem na prawym NCkiem, na sam tor dojechałem NDkiem, a na miejscu jeździłem NBkiem. Tzw. Szczurem. Jako wkład własny wniosłem świeży zestaw R1R, który ostatecznie okazał się być nieprzydatny. Było wystarczająco sucho.

Udało mi się dobić do okolic 2.04. Zejście do takiego czasu nie swoim samochodem (dzięki Brygada RR) uświadomiło mi, ile jeszcze muszę z Dzikiem powalczyć.

Ale to nieważne.

Powiem szczerze, gdy pierwszy raz zobaczyłem, że Tor Poznań jest zaplanowany jako ostatnia runda MMC w 2016, miałem spore wątpliwości, czy runda się odbędzie. Ok, na zlocie MS było ok. 30 MXów, ale 30, a 80 – to spora różnica.

Ostatecznie na plac boju przybyło prawie 70 MXów. Ilość tzw. Openów była znikoma. Kurde, jak to wyglądało na torze.

Począwszy od poranka, podczas którego tor przesychał, przez kolejne jazdy grup, cały dzień ułożył się pięknie, aż nawet rzygliśmy tęczą.

Nie obyło się niestety bez incydentów.

Jeden MX wylądował na bandach (na przejeździe studzącym), co wydarzyło się pierwszy raz w historii MMC. Parę innych zaliczyło wypad z toru, ale bez większych komplikacji.

Ale to też nieważne.

Ważne, że ekipa stawiła się w niebywałej do tej pory liczebności i dała z siebie wszystko. A nawet jeszcze więcej. Czasy były poprawiane z przejazdu na przejazd i koniec końców okazało się, że typ z początku artykułu – zgarnął wszystko w najliczniejszej klasie – czyli klasie drugiej.

Rockatansky w Tweety Jr.

W klasie 1 lekkie zamieszanie wprowadziły osobiste zawirowania, overall Qbatron przytulił miejsce pierwsze, pomimo lotów poboczem 😉

W klasie 3, Turbo, turbodominacja Kokona dała się we znaki nawet jemu samemu, tak, że na galę finałową przybył przebrany za kościotrupa. 

A cała reszta jest historią.

 

Related Images:

Dodaj komentarz

Top